Czy kiedykolwiek stanąłeś/aś przed problemem wyboru, jaki rodzaj aktywności wybrać, żeby stracić na wadze i poprawić sylwetkę? W dzisiejszym artykule postaram się rzucić nieco światła na poszczególne rodzaje aktywności oraz wyjaśnić dlaczego w powyższym kontekście powiedzenie „LEPSZY RYDZ, NIŻ NIC” okazuję się niesamowicie trafne, w szczególności u tych z was, którzy dopiero zaczynają swoją drogę do „formy”.
Zapewne większość z was słyszała już niejednego trenera/dietetyka/innego czarodzieja [włączając mnie ;)] który niczym zdarta płyta powtarzał: “Brzuch robi się w kuchni!”, “Dieta jest najważniejsza!”. No i trudno by temu totalnie zaprzeczyć, aczkolwiek spójrzmy na to z nieco mniej „wypłaszczonej” perspektywy. Czynnikiem determinującym fakt utraty bądź przybierania na wadze jest bilans energetyczny. W dużym uproszczeniu – jeżeli ciało Pana Kowalskiego w trakcie jego cyklu dobowego zużywa przykładowo 2500 kcal, a ów Pan Kowalski zje (czy też wypije) 3000 kcal, to będzie miał nadwyżkę energetyczną i w konsekwencji jego waga wzrośnie. Analogicznie w drugą stronę jeśli zje 2000 kcal, to schudnie. Oprócz tego jest oczywiście wiele czynników, które będą miały wpływ na to jak szybko te procesy nastąpią, czy też jakie tkanki (tłuszczowa czy mięśniowa) będą się kurczyć bądź też rosnąć, aczkolwiek bilans energetyczny jest warunkiem NADRZĘDNYM. Oznacza to jedno – niezależnie od ilości aktywności, „czystości” Twojej diety czy też suplementów/leków/substancji dopingowych, które przyjmujesz, jeżeli na koniec dnia zjadłeś więcej, niż Twoje ciało w tym dniu zużyło – przytyjesz. KROPKA FINITO BYEBYE, nie ma tutaj żadnych ALE.
Mając tę jakże ważną podstawę z głowy, przyjrzyjmy się teraz jednemu z najważniejszych czynników dodatkowych w kontekście utraty wagi/zmiany sylwetki, jakim jest aktywność fizyczna. Zapewne pierwszym wnioskiem, który przychodzi do głowy jest podejście – „okej, czyli to, co spala najwięcej kalorii, będzie najskuteczniejsze”. Czysto hipotetycznie jest to stwierdzenie absolutnie poprawne, ale… no właśnie tych, ale tutaj będzie sporo. Czy osoba z cukrzycą i sporą nadwagą będzie mogła robić trening HIIT? Nie bardzo.
Czy osoba po zerwaniu więzadła krzyżowego będzie mogła grać w squasha? Też nie bardzo (przynajmniej nie do momentu zakończenia rehabilitacji i odzyskania stabilizacji stawu).
Czy dla Pani Halinki 60+ crossfit będzie najlepszy? Prawdopodobnie też nie. I tutaj dochodzimy do kolejnego czynnika, a mianowicie różnic między poszczególnymi osobami.
Te różnice jednak nie objawiają się tylko na płaszczyźnie fizycznej, ale mentalnej, no bo na ten przykład ja, bardzo, bardzo nie lubię biegać. Gdyby tak jedynym możliwym do uprawiania sportem było bieganie, to zapewne po dosyć krótkim czasie tej katorgi z ulgą postanowiłbym zostać otyły. Zmierzam oczywiście do tego, że w długodystansowym podejściu, powinniśmy przede wszystkim szukać aktywności, która będzie nam dawała satysfakcję, która nie będzie dla nas tylko karą za zjedzoną drożdżówkę itp. Znów dochodzimy do problemu „naszych czasów”, czyli wszyscy chcą wszystko mieć na wczoraj, więc szukamy najskuteczniejszych, najszybszych, najbardziej przebadanych i dokładnych sposobów na six pack czy jak zwał tak zwał. Problem w tym, że mało kto w tych najskuteczniejszych metodach się odnajdzie, nie wspominając o tym, aby wytrwał w nich wystarczająco długo. Dlatego KLUCZOWE w kontekście rodzaju aktywności jest to, aby było to coś, co będziemy z chęcią kontynuować przez długi czas, coś, co nie będzie nas męczyć psychicznie.
Co z tym rydzem zapytacie? Już spieszę z wyjaśnieniem, skoro już wyjechałem z tą grzybową metaforą na samym początku. Rzecz w tym, że w trakcie podejmowania tej decyzji bardzo łatwo można się zgubić i stwierdzić – to ja nie wiem, co mam w końcu robić. W tym momencie z pomocą przychodzi nasz RYDZ. Wybierz cokolwiek, zobacz czy Ci się spodoba, nie bój się próbować, słuchać swojego ciała i głowy. Wybierając cokolwiek robisz jeszcze jeden NIESAMOWICIE ważny krok, czyli budujesz nawyk aktywności. A to nawyki są tym, co prowadzi nas ostatecznie do osiągnięcia formy bez zbędnego katowania się. Nawyki są tym, co pozwoli nam ową zdrową formę utrzymać przez lata, bez drakońskich diet i treningu do odcinki.
Autor artykułu: Adrian Morąg